Zakaz fotografowania, czyli powrót Peerelu
Ja tymczasem zawsze będę bronił zajmowania się „bzdurami”. W takich „bzdurach” bowiem odbijają się bardzo ważne kwestie: stosunek władzy do obywateli, do tworzenia prawa, akceptacja dla absurdów, magiczność myślenia rządzących (zrobimy ustawę – rozwiążemy problem), nacisk na pozorowanie działań. Takie „bzdury” nierzadko lepiej pokazują, jak działa polskie państwo, niż sprawy uznawane za poważne.
Jedną z bzdur – tym razem już bez cudzysłowu – jest zapis art. 616a Ustawy o obronie ojczyzny, aktu, będącego wielką dumą poprzedniego obozu władzy. Brzmi on:
1. Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku:
1) obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów infrastruktury krytycznej, jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej „znakiem zakazu fotografowania”;
2) osób lub ruchomości znajdujących się w obiektach, o których mowa w pkt 1.
[…]
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.